poniedziałek, 20 października 2014

Rozdział 2

 Siemka kochani wiem, iż nawaliłam . Mam nadzieje iż mi wybaczycie i rozdział wam się spodoba :)
 Zapraszam do czytania i komentowania:)

 Rozdział 2

 Izz :) 

Co tydzień chodzę do któregokolwiek z klubów w zasięgu trzygodzinnego jazdy by poszukać jakiejś akcji. Głośna muzyka w klubie uderza we mnie falą, szarpiąc moje tętno by biło w jego tempie. Przedzierałam się ostrożnie przez tłum wsiąkając w atmosferę. Miejsce było pełne, typowa piątkowa noc. Po tym jak pokręciłam się przez godzinę, poczułem pierwsze oznaki rozczarowania. Wygląda na to, że na imprezie byli jedynie ludzie. Z westchnieniem, usiadłam przy barze i zamówiłam gin z tonikiem. Pierwszy człowiek, który próbował mnie zabić zamówił to dla mnie. To był teraz napój, który wybierałam. Kto powiedzieć, że nie jestem sentymentalna? Co jakiś czas podchodził do mnie jakiś facet. Coś w byciu samotną młodą kobietą musiało do nich krzyczeć „Przeleć mnie!”. Kulturalnie, lub nie w zależności jak koleś był namolny spławiałam ich. Nie przyszłam tu dla zabawy. Ja tu jestem na akcji ! Po doświadczeniu z moim pierwszym chłopakiem  Deksterem , nie miałam ochoty się już umawiać na randki. Jeśli chłopak był żywy, to mnie nie interesował. Nic dziwnego, że nie miałam życia miłosnego. Taki mój los, ciekaw co kolejne dni przyniosą jak przeżyje noc??  Po kolejnych trzech drinkach zdecydowałam się znów przejść po klubie, skoro nie miałam szczęścia jako przynęta przy barze. Była prawie północ i z tego co się zorientowałam wokół nie było nic szczególnego prócz alkoholu, narkotyków i tańca. Kabiny dla prywatnych imprez były skryte w najdalszym kącie klubu. Kiedy przeszłam obok nich poczułam jak powietrze wokół nich jest naelektryzowane. Ktoś lub coś było blisko. Zatrzymałam się i powoli okręciłam wokół własnej osi próbując zlokalizować jego lokalizację. Poza promieniami światła przesłonięty przez cień, zobaczyłam szczyt głowy mężczyzny, która pochylała się w przód. Jego włosy prawie rude  przy czym jego skóra odznaczała się jaśniejszym zabarwieniem. Cienie i kontury się zamazały kiedy wypatrzył mnie wpatrującą się w niego. Jego czoło było wyraźnie ciemniejsze od włosów, które w rzeczywistości musiały być miedzianowe im dłużej się przyglądałam. Jego oczy też były ciemne, ale zbyt głębokie bym mogła określić ich kolor. Jego kości policzkowe mogły być wyrzeźbione z marmuru, a spod koszuli przedzierała mleczno biała skóra.
BingoJ  Przybierając fałszywy uśmiech na twarzy, skierowałam się w jego kierunku krokiem osoby podpitej, a potem przysiadłam na sofie obok niego.
- Witaj, przystojniaku. – powiedziałam swoim najbardziej urzekającym głosem.
- Nie teraz.
W jego głosie można było wyczuć akcent angielskiej arystokracji. Zamrugałam głupawo przez moment, myśląc, że wypiłam za dużo i źle go zrozumiałam.
- Słucham?
- Jestem zajęty. – w jego głosie można było usłyszeć zniecierpliwienie i rozdrażnienie.
Zmieszanie powoli się we mnie kotłowało. Czyżbym się pomyliła? Aby się upewnić przesunęłam palcem po lego dłoni. Moc prawie zaczęła skakać po jego skórze. Sprawdzone, nie człowiek.
- Zastanawiałam się, um… - zająkują się miedzy słowami, szukałam jakiejś kuszącej frazy. Szczerze to mi się jeszcze nigdy nie zdarzyło wcześniej. Zazwyczaj ; jego rodzaj był łatwy do poderwania. Nie miałam pojęcia w jak sposób poradził by sobie z tym profesjonalista.
- Masz ochotę na małe bzykanko? Słowa wypłynęły z moich ust, a ja byłam przerażona, że powiedziałam coś takiego. Ledwie zdołałam się powstrzymać by nie zakryć ust dłońmi. Nigdy jeszcze nie użyłam takiego wyrażenia.
Rzucił  na mnie okiem, a wokół ust formowało mu się rozbawienie, po tym jak się ode mnie odwrócił po drugiej odmowie. Teraz jego oczy oceniały moją wartość.
- Złe zgranie, kochanie. Musisz trochę poczekać, a teraz bądź grzeczną dziewczynką i uciekaj. Znajdę cię później.
Pstryknięciem palców odprawił mnie. Tępo wstałam i odeszłam, pokręcając głową na ten dziwny obrót sprawy. No więc jak ja miałam go teraz zabić?  W oszołomieniu skierowałam się do damskiej toalety by poprawić makijaż. Moje włosy wyglądały nieźle, aczkolwiek miały wystraszający ciemny szkarłatny kolor. Miałam na sobie szczęśliwy top, który doprowadził już dwóch kolesi w stronę ich przeznaczenia. Następnie wyszczerzyłam się do swojego odbicia sprawdzając czy nic nie tkwi mi między zębami. Czystko. I na koniec podniosłam ramię wąchając się pod pachą. Nie, nie śmierdziało ode mnie. Czemu więc? Myśl przeszła mi przez głowę. Czyżby był gejem? Zaczęłam to rozważać. Wszystko jest możliwe – byłam tego dowodem. Być może mogłabym mu się poprzyglądać. Podążyć za nim wszędzie, kiedy będzie próbował kogoś poderwać. Nie ważne czy faceta czy kobietę. Podjęłam decyzję kierując się na zewnątrz ze zdwojoną determinacją. Zniknął. Stół, przy którym siedział był opuszczony. Do tego nie mogłam wyczuć w powietrzu jego tropu. Z naglącą potrzebą przeszukałam bary, parkiet i kabiny. Nic. Musiałam spędzić za dużo czasu w toalecie. Przeklinając się, wróciłam z powrotem do baru, zamawiając Świerzy drink. Alkohol nie przytępia moich zmysłów. Przynajmniej picie było jakimś zajęciem. Musiałam zająć się czymś, bo czułam się bezużyteczna w tym momencie.
- Piękne kobiety nie powinny nigdy pić same. – usłyszałam za sobą głos.
Obróciłam się z zamiarem zmieszania kolesia z błotem, gdy zorientowałam się, że mój rozmówca jest martwy jak Elvis  czy Kleopatra . Blond włosy cztery stopy wyższy od poprzednika z  turkusowymi oczyma. A niech mnie to musiał być moja szczęśliwa noc.
- Nienawidzę sama pić. OznajmiłamJ
Uśmiechnął się, ukazując piękny rząd ostrych zębów. Po to by móc lepiej cię ugryźć kochanie.
- Jesteś tu sama?
- A chcesz bym była? – zalotnie, zatrzepotałam rzęsami. Temu jak Boga kocham nie pozwolę uciec.
- Bardzo bym chciał. – jego głos stał się niższy, a jego uśmiech bardziej czarujący.
Boże, miał świetną intonację. Większość z nich mogłaby pracować w sex telefonie.
- W takim razie byłam, ale to się zmieniło ponieważ teraz jestem z tobą.
Pozwoliłam głowie przechylić się na bok tak, że odsłoniłam swoją nagą szyję. Jego oczy podążyły za moimi ruchami. Oblizał usta. Oh, dobrze, trafił mi się głodny.
- Jak ci na imię piękna damo?
-  Izabella  Collins. –  Ale wolę jak mówią do mnie  Izz lub Bella skrót  mojego pełnego imienia , które użył pierwszy facet, którego zabiłam. Widzicie? Naprawdę jestem sentymentalna. Jego uśmiech się pogłębił.
 - Jakie niezwykłe imię.
Nazywał się Kevin. Miał dwadzieścia osiem lat i był architektem jak twierdził. Kevin był do niedawna zaręczony, ale został porzucony i teraz po prostu szuka miłej dziewczyny, z którą mógłby się ustatkować. Słuchając co próbowałam nie zakrztusić się drinkiem w rozbawieniu. Koleś potrafił dopiero ściemniać. Już widzę jak wyjmuje zdjęcie domu z białym ogrodzeniem. Oczywiście nie pozwoli mi zadzwonić po taksówkę i będzie wzburzony nad zachowaniem moich znajomych, którzy mnie zostawili i wyszli beze mnie. Jak miło z jego strony, że chce mnie odwieźć do domu. A tak przy okazji chciałby mi coś pokazać. No cóż, to jest nas dwoje. Doświadczeni nauczyło mnie, że łatwiej jest pozbyć się auta gdy nie ma w nim śladów morderstwa. Dlatego też udało mi się otworzyć drzwi po stronie pasażera jego Volkswagena i zacząć uciekać krzycząc z udawanym strachem, po tym jak zaczął się do mnie dobierać. Wybrał opustoszałe miejsce, jak większość z nich, więc nie musiałam się martwić jakimś dobrym samarytaninem, któremu przyszłoby do głowy mi pomóc. Podążył za mną spokojnym krokiem zadowolony z tego jak nieudolnie próbuje przed nim uciec. Udałam, że się potykam. Zapłakałam dla lepszego efektu kiedy schylił się nade mną. Jego twarz się przemieniła ukazując jego prawdziwą naturę. Jego szczery uśmiech zniknął, gdy ukazały się jego kły, których wcześniej oczywiście nie było widać. Jego wcześniej niebieskie oczy teraz świeciły strasznym zielonym światłem. Szukałam po omacku, wkładając ręce d kieszeni mojego kołka. – Nie rób mi krzywdy, błagam! Ukląkł, chwytając tył mojej szyi w ręce.
- To zaboli tylko przez moment, obiecuje.
W tym momencie uderzyłam. Moja ręka wpadła w przećwiczony ruch i broń, którą trzymałam w niej przebiła jego serce. Przekręciłam jeszcze kołek w wewnątrz serca aż jego usta się rozluźniły, a światło w oczach przygasło. Ostatnim szarpnięciem zepchnęłam go z siebie. Wstałam i wytarłam moje zakrwawione ręce o spodnie.
- Miałeś rację. – miałam lekką zadyszkę po wysiłku. – To tylko boli przez moment.

Dużo później, wracając do domu pogwizdywałam sobie. W końcu ta noc nie była tak nieudana na jaką się zapowiadała. Jeden może i się ulotnił, ale drugi już nie będzie się skradał w ciemnościach nocy. Moja mama spała już w pokoju, który wspólnie dzieliłyśmy. Powiem jej o wszystkim z rana. To zawsze pierwsze pytanie jakie mi zadaje z początkiem weekendu. Czy udało ci się uśmiercić jednego z tych potworów, Izabelo? No cóż, tak, udało mi się! Dokonałam tego nie uznając uszczerbku na ciele. Kto by prosił o więcej? Byłam w tak dobrym humorze, że postanowiłam wybrać się do kolejnego klubu następnego wieczoru. W końcu w okolicy grasuje niebezpieczny krwiopijca, którego muszę powstrzymać, no nie? Więc zabrałam się do swoich domowych obowiązków z zniecierpliwieniem oczekując wieczoru i kolejnej akcji. Może dziś spotkam tego rudego co mi zwiał???? ZobaczymyJ  co przyniesie nocJ.

 Mam nadzieje iż rozdział wam się spodobał:) Czekam na wasze opinie:) Pozdrawiam do NN:)